Analiza tezy „państwa równoległego” Erdoğana
To było kilka bardzo burzliwych tygodni w Turcji. Na światło publiczne wypłynęła liczba śledztw związanych z korupcją, w którą zamieszani byli obecni członkowie rządzącej w tym kraju partii AKP (AK Parti). Środki odwetowe rządu prowadzą do kryzysu konstytucyjnego, ze względu na otwarte zastraszanie prokuratorów oraz ignorowanie ich poleceń.
Turecki Premier Recep Tayyip Erdoğan uzasadnia swoją reakcję na tym polu oświadczając, iż śledztwa korupcyjne w rzeczywistości stanowią fragment „działań globalnych”, zainicjowanych przez „wewnętrznych” oraz „zewnętrznych” sojuszników obalenia jego rządu. Usprawiedliwia on również relokację (degradację) ponad 2 tysięcy oficerów i szefów policji (łącznie z tymi, którzy prowadzili lub mogli prowadzić dochodzenia związane z korupcją władz) opierając się na założeniu, iż są oni członkami wewnętrznego „gangu”, kierowanego przez „międzynarodowych przywódców” reżyserujących owe dochodzenia. Rząd Erdoğana utrzymuje, że tym wewnętrznym gangiem jest inspirowany przez Fethullaha Gülena ruch Hizmet, który przeniknął do struktur państwowych oraz dąży do ustanowienia autonomicznego „państwa równoległego”.
Według mnie, oczywistym jest, że Erdoğan stara się zmylić opinię publiczną dla uzasadnienia swoich działań odwetowych. Ostatecznie w każdym kryzysie nadchodzi moment, kiedy trzeba zaadresować i uporać się z tego rodzaju pretensjami, by skierować dyskusję na właściwy tor. Dlatego celem tego tekstu jest poddanie ocenie tezy Erdoğana, dotyczącej „państwa równoległego”.
Pierwszym pytaniem, jakie należy zadać to, czy Erdoğan jest w stanie przedstawić twarde dowody, uzasadniające jego sugestie na temat „państwa równoległego”? Jak na razie, odpowiedź brzmi nie! Zapaleni zwolennicy Turcji z pewnością przypomną, że Erdoğan uważał protestujących w parku Gezi za będących podobnie kierowanymi przez "międzynarodowe lobby", przy czym zapewniał, ze jest w stanie dostarczyć na to dowody. W tej sprawie ma on jeszcze bardzo wiele do zrobienia. W wyniku braku dowodów, Erdoğan i jego współpracownicy przywołują szereg argumentów: „ policjanci biorący udział w tych śledztwach nie informowali o nich swych przełożonych, pomimo trwających od 15 miesięcy dochodzeń” – w pózniejszym okresie zostało wyjaśnione, że nie mogli oni tego uczynić bez zgody prokuratorów, podlegając przepisom ustanowionym przez partię AK na początku 2004 roku oraz dyrektywie z 2005 roku; „Obszerne wycieki dowodów śledztwa” – niestety, w Turcji nie należą one do rzadkości, jak też i w innych częściach świata; „zaskakujący moment przeprowadzenia fali zatrzymań na trzy miesiące przed rozpoczęciem wyborów samorządowych” - dowody publiczne sugerują, że podejrzani byli ostrzegani o toczącym się postępowaniu, co zmusiło prokuraturę do natychmiastowego działania; „śledztwo skierowane jest przeciwko największym krajowym firmom budowlanym” – jest to zupełnie uzasadnione, ponieważ dochodzenie dotyczy korupcji i przekupstw, dotyczących rządowych zleceń na projekty budowlane.
Dowody na istnienie „państwa równoległego”
Moje argumenty przeciwko tezie „państwa równoległego” Erdoğana są następujące: nie mam ich! Zgodnie z prawem, każdy zarzut należy podeprzeć materiałem dowodowym, jednak o wiele trudniej jest udowodnić nieistnienie jakiegoś zjawiska od jego występowania. Zatem, w sferze możliwości „państwo równoległe” może istnieć lub nie. Jeśli istnieje, należy tego dowieść i przeprowadzić rzetelny proces przed sądem. Całym sensem posiadania niezależnego sądownictwa jest umożliwienie sądom oceny wykroczeń, przestępstw oraz zarzutów – obiekcje dotyczące korupcji czy też istnienia „państwa równoległego” są również w tym przypadku ujęte.
Jeśli pojawia się sugestia, że „państwo równoległe” przeniknęło do wymiaru sprawiedliwości, to moja odpowiedź jest następująca: gdzie są dowody? W dobie cyfrowych odcisków palców, zdobywanie dowodów jest o wiele łatwiejsze niż dawniej. Co więcej, nawet, jeśli śmieszy nas perspektywa stronniczości sądownictwa, sędziowie nadal muszą opierać swoje wyroki na dowodach i wydawać je w zgodzie z prawem. Jak zauważył Ihsana Yilmaz z Fatih University, na szali leży koniec parti AK. Nic nie uzasadniało likwidacji partii, więc bez względu na to, co prokuratura oraz sędziowie planowali uczynić, musieli się jednak trzymać dowodów i obowiązujących przepisów prawnych. Pomimo świeckości sądów, taki sam rezultat pojawił się w sprawie przeciwko Gülenowi w 2006 roku. Co więcej, Turcja jest sygnatariuszem Europejskiej Konwencji Prawa Człowieka. Jeśli więc w tym przypadku turecki system sądowniczy narusza prawo do rzetelnego procesu sądowego, to Europejski Trybunał Praw Człowieka zwróci na to uwagę, jak już wielokrotnie miało to miejsce w przeszłości.
Poza sądami, istnieje również osąd opinii publicznej, nasza zbiorowa ocena oraz wyrok w tej sprawie. Gdy minister spraw wewnętrznych wyjaśnia, że jego syn miał w mieszkaniu sześć dużych stalowych sejfów, ponieważ były one pozostałością po jego nieudanej „działalności doradczej”, publika ma prawo wybuchnąć śmiechem. Podobnie ludzie protestują, kiedy Erdoğan wyjaśnia wizytę asystenta biznesowego z podręcznym bagażem w prywatnym gabinecie ministra i opuszczenie biura z pustymi rękami, jako „turecki zwyczaj wręczania słodyczy będąc podejmowanym u kogoś w domu”. W obliczu przedstawienia dowodów, faktów oraz rzetelnych argumentów, zwykli ludzie potrafią wykazać się dobrą intuicją w osądzie. Stąd płynie w większości przypadków korzyść z oceny sędziów, podczas gdy sprawa przechodzi przez kolejne instancje.
Zatem, jak „równoległe państwo” może przeprowadzić kampanię przeciwko silnym władzom, skoro to właśnie władze powołują i obsadzają takich ludzi w pierwszej kolejności. Jeden raz postawisz się władzom i nie ma cię, zostajesz zapomniany na wieki. Gdzie tu jest sens? Aby to się udało, musiałbyś być chroniony przed mackami i wpływem władz, a bardzo niewielu - jeśli w ogóle – poza nim się znajduje, teoretycznie poza sądownictwem, gdyż widzieliśmy, co może się wydarzyć na przykładzie prokuratora Mauammera Akkaşa, który został odsunięty od drugiego etapu śledztwa, kiedy w dniu 25 grudnia zażądał przesłuchania dodatkowych 41 świadków.
Spojrzenie na argumenty przeciwko ruchowi Hizmet
Jeżeli chodzi o tezę mówiącą, że ruch Hizmet zawiera w sobie owe „równoległe państwo” - moja odpowiedź brzmi następująco:
Sześc lat temu Gülen został uniewinniony w wyniku podobnych zarzutów, jakoby mówiących, że starał się on infiltrować państwo. W tym czasie, prokurator również przedstawił w trakcie postępowania każdy dostępny mu dowód i argument. Uniewinnienie Gülena zostało także podtrzymane przez najwyższy sąd apelacyjny w 2008 roku. Co więcej, podobne zarzuty były oddalane przez turecki wymiar sprawiedliwości w latach 1980-1990.
Ponadto, gdyby ruch Hizmet chciał kontrolować państwo, w bardzo łatwy sposób mógłby to uczynić poprzez utworzenie partii oraz angażowanie się w politykę, jak w przykładzie Erdoğana. Po co marnować czas otwierając szkoły w najbardziej oddalonych częściach tego świata, skoro można wygrać wybory w Turcji i w ten sposób „przejąć kontrolę nad państwem”?
Wreszcie ostatnią rzeczą, jaką czyniłoby „państwo równoległe”, byłoby wspieranie demokracji, transparentności, odpowiedzialności, praworządności, merytokracji, postępowej konstytucji, zwiększenia praw obywatelskich oraz powiązań międzynarodowych, ponieważ doprowadziłoby to nieuchronnie do jego ekspozycji. Jeśli Hizmet tworzyłby „państwo równoległe”, to dlaczego miałby wspierać tak postępowe działania (np.: konsekwentne poparcie dla członkostwa Turcji w Unii Europejskiej)?
Zatem, czego tak naprawdę obawia się Erdoğan? Czy chodzi o „równoległe państwo”, odkryte przez niego po 11 latach rządów, czy może o niezależne sądownictwo, starające się badać korupcję władz? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, musimy umożliwić rządom prawa oraz systemowi sądownictwa działanie; dopiero później możemy krytykować. W przeciwnym razie sprzeniewierzymy się, doprowadzając do kryzysu konstytucyjnego lub czegoś gorszego.
- Utworzono .