Materia i Przypadek
Nasze argumenty przeciwko temu, jakoby naturalne prawa i przyczyny istniały same z siebie, same się podtrzymywały i były nawet w jakimś sensie wieczne, obowiązują również względem poglądów przypisujących moc stwórczą przypadkowi i materii.
Czy to zdefiniowana według zasad fizyki klasycznej czy też nowej fizyki, materia jest w sposób oczywisty zmienna i podatna na interwencje z zewnątrz. W związku z tym nie może być wieczna, ani zdolna do zapoczątkowania bytu. Skoro zaś materia jest głucha i ślepa, bez życia, nieświadoma i bezsilna, jakże może być początkiem życia i wiedzy, mocy i świadomości? Nie sposób udzielić innym tego, czego się samemu nie posiada.
Są tak liczne dowody celowego urządzenia, organizacji i harmonii we wszechświecie, że jest rzeczą irracjonalną, mówienie o przypadku lub zbiegu okoliczności jako jego przyczynie. Na przykład, ludzkie ciało zawiera 60 milionów komórek a pojedyncza komórka zawiera około 1 miliona białek. Możliwość pojawienia się białka przez przypadek jest nieskończenie mała. Pojedyncze białko nie mogłoby zaistnieć bez Jedynego, który wybrał jego istnienie i je stworzył; który ma absolutną i wszechobejmującą wiedzę, aby uprzednio ułożyć relacje białka z innymi białkami, komórką i wszystkimi częściami ciała; a następnie umieścić je dokładnie tam, gdzie musi być. Nauka odnajdzie swą prawdziwą ścieżkę tylko wtedy, gdy uczeni ją praktykujący przyznają, że ten Jedyny - Bóg - jest Stwórcą wszystkich rzeczy.
Następujący, prosty eksperyment naukowy pomoże nam zrozumieć ten ważny argument:
Overbeck i jego współpracownicy w Baylor College of Medicine w Houston próbowali zastosować pewne techniki terapii genowej, aby stwierdzić, czy mogliby zmienić myszy albinosy w kolorowe. Badacz wstrzyknął gen zasadniczy dla produkcji pigmentu melaniny do jednokomórkowego embrionu myszy albinosa. Później wyhodowano potomstwo tej myszy, którego połowa nosiła gen na jednym chromosomie z pary chromosomów. Klasyczna genetyka Mendlowska mówi, że ok. 25% drugiego pokolenia myszy powinno nosić gen na obu chromosomach - powinno być, używając języka genetyki „homozygotycznych”, - i dlatego kolorowych.
Ale myszy nigdy nie dostały szansy, aby uzyskać kolor. „Pierwszą rzeczą, jaką zauważyliśmy”, mówi Overbeck, „było to, że straciliśmy około 25% z drugiego pokolenia w tydzień po urodzeniu”.
Wyjaśnienie:
Gen powiązany z melaniną, który wspomniana grupa naukowców wstrzyknęła do embrionu myszy albinosa wszedł w kontakt z zupełnie niespokrewnionym genem. Nieznany odcinek DNA w środku genu rozbija zdolność tego genu do odczytania jego informacji. Zatem w myszach, wydaje się, że jakiekolwiek białko gen kodował, nie zostało wyprodukowane, jakakolwiek funkcja, którą białko miało, nie była wykonywana, a żołądek, serce, wątroba i śledziona znalazły się w niewłaściwym miejscu. W jakiś sposób także nerki i trzustka zostały uszkodzone i to uszkodzenie najwyraźniej zabiło myszy.
Overbeck i jego koledzy umieścili gen na pewnym szczególnym chromosomie myszy i teraz usiłowali ucisnąć jego strukturę. To powinno im coś powiedzieć o strukturze białka, które gen koduje, jak pracuje białko i kiedy oraz gdzie jest produkowane, gdy gen jest "wyrażany" albo włączany, "Czy gen jest ‘wyrażany’ wszędzie, czy też tylko po lewej stronie embriona albo tylko po prawej stronie?" dziwi się Overbeck „I kiedy jest ‘wyrażany’?”
Te pytania zaprowadzą Overbecka daleko od eksperymentu z transferem genów. „Sądzimy, że tam jest co najmniej 100,000 genów” – puentuje - „więc szanse naszego eksperymentu wynosiły dosłownie 1:100,000.” [*]
Ażeby taki eksperyment się powiódł, potrzeba by tysięcy testów i tysięcy myszy. Jednakże w naturze nie ma metody prób i błędów. Każde nasienie drzewa umieszczone w ziemi kiełkuje i staje się drzewem, chyba, że coś je powstrzyma. Podobnie, embrion w łonie matki dorasta do żywej, świadomej istoty, zaopatrzonej w zdolności intelektualne i duchowe.
Ludzkie ciało jest cudem symetrii i asymetrii. Naukowcy wiedzą, jak rozwija się w łonie matki. Coś czego nie mogą zrozumieć, to jak cząstki docierające do embrionu odróżniają pomiędzy lewą stroną a prawą, określają miejsce danego organu, „wstawiają się” w swe właściwe miejsca i „rozumieją” niezmiernie skomplikowane relacje i wymagania między komórkami i organami. Ten proces jest tak skomplikowany, że, jeśliby pojedyncza cząstka wymagana przez źrenicę prawego oka skończyła w uchu zamiast we właściwym miejscu, to embrion mógłby zostać uszkodzony albo nawet umrzeć.
Poza tym, wszystkie ożywione istoty zbudowane są z tych samych pierwiastków pochodzących z ziemi, powietrza i wody. Są też podobne jeden do drugiego odnośnie ich struktury fizycznej i organów. A jednak są prawie zupełnie unikalne odnośnie cech fizycznych i oblicza, charakteru, pragnień i ambicji (ludzie). Ta unikalność jest tak wiarygodna, że możemy zostać zidentyfikowani pozytywnie już na podstawie naszych odcisków palców.
Jak możemy to wyjaśnić? Są dwie alternatywy: Albo każda cząstka posiada prawie nieskończoną wiedzę, wolę i władzę; albo Ktoś, kto ma taką wiedzę, wolę i władzę stwarza każdą cząstkę i zarządza nią. Jednakże jak daleko byśmy się nie posunęli w próbach przypisania tego przyczynie i skutkowi albo dziedziczności, to te dwie alternatywy wciąż pozostają ważne.
Nawet, jeśli istnienie wszechświata jest przypisywane temu, co nie jest Bogiem (np. ewolucja, przyczynowość, natura, materia, lub zbieg okoliczności czy też konieczność), nie możemy zaprzeczyć jednego faktu: Wszystko wykazuje, poprzez swe zaistnienie, życie i śmierć, zarówno wszechobejmującą wiedzę jak i absolutną moc i determinację. Jak widzieliśmy w przypadku eksperymentu Overbecka, jeden umieszczony na niewłaściwym miejscu albo źle skierowany gen może zrujnować albo zakończyć życie danej istoty. Wzajemne powiązanie wszystkiego, co istnieje, od galaktyk do atomów, jest rzeczywistością, do której każdy nowy byt wchodzi i, w której musi znać swe wyjątkowe miejsce i funkcję.
Czy może być lepsza manifestacja istnienia i wolnej działalności wszechstronnej wiedzy, mocy absolutnej i woli, niż to, że cząstki o tych samych biochemicznych składowych dają, wskutek niezwykle subtelnych dostosowań w ich wzajemnych relacjach, unikalne byty i organizmy? Czy może zadowalać wyjaśnianie tego dziedzicznością albo zbiegiem okoliczności, jeśli wszystkie takie wytłumaczenia spoczywają na tej samej wszystko-ogarniającej wiedzy, absolutnej woli i mocy?
Nie wolno nam dać się wprowadzić w błąd przez oczywisty fakt, że wszystko zdarza się według pewnego programu, planu, albo zespołu przyczyn. Takie rzeczy są zasłonami rozciągniętymi na „przepływ” wszechświata, strumień wydarzeń. Prawa natury mogą być wnioskowane z tego procesu przyczyn, ale realnie nie istnieją. Jeśli nie przypisujemy naturze (materii albo zbiegowi okoliczności czy też konieczności) tego, co normalnie przypisalibyśmy jego Stwórcy, to musimy przyjąć, że jest to, w gruncie rzeczy - i w rzeczywistości – „mechanizm druku” a nie „drukarz”, projekt a nie projektant, bierny odbiorca a nie twórca, rozkaz a nie nakazujący, zbiór praw nominalnych a nie moc. [**]
Aby zrozumieć lepiej, dlaczego wspomniane powyżej prawa i materia nie mogą mieć udziału w istnieniu, przeanalizujemy cel, harmonię i wzajemne odniesienia w stworzeniu, obserwując pewne proste fakty. Ponownie będziemy się posiłkować uwagami Morrisona:
Bryła Ziemi została zredukowana do trwałych wymiarów a jej masa została określona. Szybkość po orbicie dookoła Słońca jest niezmiernie stała. Rotacja po osi jest określona tak dokładnie, że wariacja sekundy na stulecie wprowadziłaby zamieszanie w obliczenia astronomiczne. Jeśliby bryła Ziemi była większa lub mniejsza, albo jeśliby jej szybkość była różna, to byłaby dalej lub bliżej do Słońca i te odmienne warunki oddziałałyby na życie wszystkich gatunków, łącznie z człowiekiem.
Ziemia obraca się po swojej osi w ciągu 24 godzin i w tempie tysiąca mil na godzinę. Przypuśćmy, że obracałaby się w tempie stu mil na godzinę. Dlaczego nie? Nasze dni i noce wtedy byłyby dziesięć razy dłuższe niż teraz. Gorące letnie słońce wypalałoby wtedy naszą roślinność każdego długiego dnia i każdy kiełek zamarzłby takiej nocy. Słońce, źródło całego życia, ma zewnętrzną temperaturę 12,000 stopni Fahrenheita a nasza Ziemia jest wystarczająco daleko, żeby ten „wieczny ogień” ogrzał nas tylko odpowiednio a nie spalił. Jeśli temperatura na Ziemi zmieniłaby się tak bardzo jak pięćdziesiąt stopni przeciętnej rocznej, cała roślinność byłaby martwa, a człowiek upieczony albo zamrożony. Ziemia krąży dookoła Słońca w tempie osiemnaście mil na sekundę. Jeśliby tempo obrotu było, powiedzmy, sześć mil albo czterdzieści mil na sekundę, to bylibyśmy zbyt daleko albo zbyt blisko Słońca, aby nasza forma życia istniała.
Ziemia jest nachylona pod kątem dwudziestu trzech stopni. Daje nam to nasze pory roku. Gdyby nie było nachylenia, bieguny byłyby w wiecznym brzasku. Wodna para z oceanu poruszałaby się na północ i na południe, układając lodowe kontynenty i pozostawiając prawdopodobnie pustynię między równikiem i lodem.
Księżyc jest odległy o 240,000 mil i pływy dwa razy dziennie są zwykle delikatnym przypomnieniem jego obecności. Pływy oceaniczne wznoszą się w niektórych miejscach wysoko na pięćdziesiąt stóp i nawet skorupa ziemska jest dwa razy dziennie uginana kilka cali na zewnątrz wskutek przyciągania księżyca. Jeśliby nasz księżyc był oddalony, powiedzmy, pięćdziesiąt tysięcy mil, zamiast jego obecnej przyzwoitej odległości, nasze pływy byłyby tak ogromne, że dwa razy dziennie wszystka niziny wszystkich kontynentów byłyby zatopione pędem wody tak ogromnej, że nawet góry wkrótce byłyby „wyżarte” i prawdopodobnie żaden kontynent nie mógłby podnieść się z głębokości na tyle, by dzisiaj istnieć. Ziemia pękłaby z hukiem a pływy w powietrzu tworzyłyby codzienne huragany.
Gdyby zaś skorupa Ziemi była dziesięć stóp grubsza, nie byłoby żadnego tlenu, a bez niego życie zwierząt nie jest możliwe; a jeśliby ocean był kilka stóp głębszy, dwutlenek węgla i tlen byłyby wchłonięte i życie roślinne na powierzchni ziemi nie mogłoby istnieć. Jeśliby zaś atmosfera była cieńsza, to część meteorów, które teraz są spalane w zewnętrznej atmosferze w liczbie milionów, każdego dnia uderzałaby we wszystkie części Ziemi.
Zawartość tlenu w atmosferze wynosi zwykle 21 procent. Atmosfera jako całość uciska ziemię w przybliżeniu piętnaście funtów na każdy cal kwadratowy powierzchni na poziomie morza. Tlen, który istnieje w atmosferze jest częścią tego ciśnienia, około trzy funty na cal kwadratowy. Cała reszta tlenu jest zamknięta w formie mieszanin w skorupie Ziemi i stanowi 8/10 składu wszystkich wód na świecie. Tlen jest oddechem życia dla wszystkich zwierząt ziemi i jest w tym celu zupełnie niedostępny oprócz atmosfery.
Powstaje pytanie jak ten niezmiernie aktywny pierwiastek chemiczny uniknął połączenia i pozostał w atmosferze w proporcji prawie dokładnie koniecznej dla praktycznie wszystkich żywych istot. Jeśli, na przykład, zamiast 21 procent tlen stanowiłby 50 procent albo więcej, atmosfery, wszystkie łatwopalne ciała w świecie stałyby się łatwopalne do tego stopnia, że pierwsze uderzenie błyskawicy w drzewo zapaliłoby las, który prawie eksplodowałby... Jeśliby wolny tlen, stanowiący jedną z części milionów ciał Ziemi, został wchłonięty, ustałoby całe zwierzęce życie.
Kiedy człowiek oddycha, to wciąga tlen, który jest przenoszony przez krew i rozprowadzany po ciele. Ten tlen spala pokarm w każdej komórce bardzo powoli i w stosunkowo niskiej temperaturze, ale skutkiem jest dwutlenek węgla i para wodna, tak że kiedy się mówi, że człowiek dyszy jak piec, to jest w tym pewna prawda. Dwutlenek węgla ucieka do jego płuc i nie służy do oddychania, jak tylko w małych ilościach. Pobudza płuca do działaniu i człowiek wydycha dwutlenek węgla do atmosfery. Wszystkie zwierzęta w ten sposób wchłaniają tlen i wyrzucają z siebie dwutlenek węgla. Tlen jest zasadniczy dla życia ze względu na swe działania na inne pierwiastki we krwi jak również, gdzie indziej w ciele, bez czego procesy życiowe ustałyby.
Z drugiej strony, jak dobrze wiadomo, całe życie roślinne jest zależne od prawie znikomej ilości dwutlenku węgla w atmosferze, którym „oddycha”. Aby wyrazić tę skomplikowaną chemiczną reakcję fotosyntezy w możliwie najprostszy sposób, liście drzew są płucami i w świetle słonecznym mają zdolność rozdzielania dwutlenku węgla na węgiel i tlen. Inaczej mówiąc, tlen jest wydzielany a węgiel zachowywany i łączy się z wodorem z wody czerpanej przez roślinę z jej korzeni. Mocą „magicznej” chemii, z tych pierwiastków „natura” produkuje cukier, celulozę i liczne inne substancje chemiczne, owoce i kwiaty [wszystko o różnym zapachu, smaku, kolorze i kształcie, zgodnie z gatunkiem rośliny albo drzewa. Czy ta nieskończona różnica lub wariacja może zostać przypisana małym nasionom, ślepym i nieświadomym?. Roślina żywi się sama i daje plon wystarczający, by nakarmić każde zwierzę na Ziemi. Równocześnie, roślina uwalnia tlen, którym oddychamy i, bez którego życie skończyłoby się w ciągu pięciu minut. Tak wszystkie rośliny, lasy, trawy, mchy i inne rośliny, budują swą strukturę głównie z węgla i wody. Zwierzęta wydalają dwutlenek węgla a rośliny - tlen. Jeśliby ta wymiana nie miała miejsca, to zwierzęta albo rośliny ostatecznie zużyłyby praktycznie cały tlen albo dwutlenek węgla i zostałaby zniweczona równowaga, wszystko, co żywe by zmarniało i zginęło.
Wodór musi istnieć, chociaż nim nie oddychamy. Bez wodoru nie byłoby wody a wodna zawartość materii roślinnej zwierzęcej jest zaskakująco wysoka i całkowicie podstawowa. Tlen, wodór, dwutlenek węgla i węgiel, pojedynczo i w ich różnych relacjach jeden do drugiego, są głównymi pierwiastkami biologicznymi. Oni są podstawą, na której spoczywa życie.
Wlewamy nieskończoną rozmaitość substancji do tego laboratorium chemicznego - systemu trawiennego, który jest największym laboratorium świata – nie zastanawiając się prawie, co spożywamy, w zależności jedynie od tego, co rozpoznamy, że automatycznie utrzyma nas przy życiu. Kiedy pokarm zostanie rozdrobniony i przygotowany, jest dostarczany stale do każdej z miliardów komórek, liczby większej niż wszystkie istoty ludzkie na Ziemi. Dostawa do każdej indywidualnej komórki musi być stała i tylko te substancje, które poszczególne komórki potrzebują, by przekształcić je w kości, paznokcie, ciało, włosy, oczy i zęby, są pobierane przez właściwą komórkę. Tutaj jest laboratorium chemiczne produkujące więcej substancji niż jakiekolwiek laboratorium, które ludzka pomysłowość skonstruowała. Tutaj jest wspanialszy system dostaw niż jakakolwiek metoda transportu albo dystrybucji, którą świat kiedykolwiek znał, a wszystko kierowane w doskonałym porządku. Od dzieciństwa do, powiedzmy, momentu, kiedy człowiek osiąga 50 lat życia, to laboratorium nie robi żadnych poważnych pomyłek, chociaż te substancje, którymi się zajmuje, mogłyby dosłownie uformować milion różnych rodzajów cząsteczek – wiele z nich dla człowieka śmiertelnych. Kiedy kanały dystrybucji stają się nieco ospałe od długiego użycia odczuwamy osłabioną wydajność organizmu i ostatecznie starość.
Kiedy właściwy pokarm jest wchłaniany przez każdą komórkę, to jest to nadal tylko właściwy pokarm. Proces życiowy w każdej komórce teraz staje się formą spalania, które generuje gorąco całego ciała. Nie ma spalania bez zapłonu. Ogień musi zostać zapalony i tak [ty jesteś dostarczony z] mała mieszanka chemiczna, które zapala kontrolowany ogień dla tlenu, wodoru i węgla w pokarmie w każdej komórce, w ten sposób produkując konieczne ciepło i, jak z każdego ognia, skutkiem jest para wodna i dwutlenek węgla. Dwutlenek węgla jest niesiony przez krew do płuc i tam to jest ta rzecz, która sprawia, że wciągasz swój oddech życia. Osoba produkuje około dwóch funtów dwutlenku węgla na dzień, ale dzięki cudownym procesom życiowym pozbywa się go. Każde zwierzę trawi pokarm i każde musi dysponować specjalnymi substancjami chemicznymi, które indywidualnie potrzebuje. Nawet w drobnych szczegółach chemiczne składniki krwi, na przykład, różnią się w każdym gatunku. Dlatego, dla każdej istoty funkcjonuje szczególny proces twórczy.
W przypadku infekcji wrogimi zarazkami, system też ciągle utrzymuje w gotowości „armię”, by wyjść naprzeciw najeźdźcy i zwykle go pokonać, ratując całą strukturę człowieka od przedwczesnej śmierci. Żadne takie połączenie cudów nie może mieć miejsca pod żadnym pozorem w przypadku braku życia. I to wszystko w doskonałym porządku a porządek jest całkowitym przeciwieństwem przypadku.
Czy to wszystko wskazuje na Kogoś, kto zna nas gruntownie - wszystkie nasze potrzeby, środowisko i mechanizmy fizyczne -, który jest Wszystkowiedzący i czyni tak, jak zechce? Morrison mówi: „Cel wydaje się sprawą podstawową we wszystkich rzeczach, od praw, które rządzą wszechświatem, do połączeń atomów, które podtrzymują nasze życie. Atomy i cząsteczki w żyjących stworzeniach robią rzeczy cudowne i budują cudowne mechanizmy, ale takie maszyny są bezużyteczne dopóki inteligencja nie wprawia ich w ruch obiektywny. Istnieje kierująca Inteligencja, której nauka nie wyjaśnia, ani nie ośmiela się powiedzieć, że jest to materia.”
Dlaczego Bóg stworzył naturalne prawa i przyczyny
W następnym świecie, Królestwie Władzy, Bóg wykona Swą Wolę bezpośrednio. Skoro nie będzie żadnych „przyczyn” wszystko będzie się zdarzać natychmiast. Ale tutaj, w królestwie Mądrości, Boskie Imię Wszechmądrego z kilku względów wymaga, by Boska Władza działała za zasłoną przyczyn i praw:
• W tym świecie przeciwieństwa są wymieszane: prawda z kłamstwem, światło z ciemnością, dobro ze złem i tak dalej. Ponieważ nasza natura ludzka skłania się zarówno ku dobru jak i złu, jesteśmy sprawdzani, czy użyjemy naszej wolnej woli i innych zdolności na drodze prawdy i dobra. Boska Mądrość nakazuje, aby przyczyny i prawa zakrywały działanie Boskiej Mocy. Jeśli Bóg by zechciał, to mógłby operować planetami Swymi „rękoma” w taki sposób, że moglibyśmy to widzieć, albo mógłby nimi zarządzać przez widzialnych aniołów. Jeśliby tak było, to nie potrzebowalibyśmy rozmawiać o prawach ani o przyczynach. Ażeby zakomunikować Swe Przykazania, mógłby rozmawiać z każdą osobą bezpośrednio, bez wysyłania Proroków. Abyśmy uwierzyli w Jego istnienie i Jedność, mógłby zapisać Swe Imię gwiazdami na niebie. Ale wtedy nasze ziemskie istnienie nie byłoby areną próby. W wyniku tej próby, od czasu Adama i Ewy dobro i zło przelewa się strumieniami przez ten świat aż do następnego, by napełnić dwa potężne baseny - Raju i Piekła.
• Jak dwie strony lustra, istnienie ma dwa aspekty albo wymiary: jeden widoczny i materialny, królestwo przeciwieństw i ( w większości wypadków) niedoskonałości; oraz królestwo duchowe, które jest przezroczyste, czyste i doskonałe. Mogą być - i rzeczywiście są - wydarzenia i zjawiska w wymiarze materialnym, które nam się nie podobają. Ci, którzy nie mogą dostrzec Boskiej Mądrości za wszystkimi rzeczami, mogą krytykować Wszechmogącego za takie wydarzenia i zjawiska. Aby zapobiec temu, Bóg sprawił, że naturalne prawa i przyczyny ukrywają Jego czyny. Na przykład, abyśmy nie krytykowali Boga albo Jego Anioła Śmierci za naszą własną śmierć, albo śmierci innych, Bóg umieścił pomiędzy Sobą a śmiercią chorobęy i naturalne katastrofy (prócz innych czynników i powodów).
Ze względu na podstawową niedoskonałość tego świata, doświadczamy wielu braków i wad. W terminach absolutnych, każde wydarzenie i zjawisko jest dobre i piękne jako takie, i w swych konsekwencjach. Cokolwiek Bóg czyni albo dekretuje, jest dobre, piękne i sprawiedliwe. Niesprawiedliwość, brzydota i zło są tylko pozorne lub powierzchowne i wynikają z ludzkich błędów i nadużyć. Na przykład, sąd może wydać w naszej sprawie niesprawiedliwy wyrok, ale powinniśmy wiedzieć, że Przeznaczenie zezwoliło na to z powodu jakiejś naszej ukrytej winy. Cokolwiek nam się przydarza, zwykle wynika z krzywdy, którą sobie sami wyrządzamy albo zła, które uczyniliśmy. Jednakże, ci, którzy nie mogą zrozumieć Boskiej Mądrości za wydarzeniami i zjawiskami, mogą przypisywać wynikającą oczywistą brzydotę albo zło, niedoskonałość i wadę, bezpośrednio Bogu, chociaż On nie ma żadnej wady ani niedoskonałości.
Żeby zapobiec takiej pomyłce, Jego Chwała i Wielkość nakazuje, aby naturalne przyczyny i prawa skrywały Jego czyny, podczas gdy wiara w Jego Jedność wymaga, aby te przyczyny i prawa nie były przypisywane jakiejś innej mocy stwórczej.
• Jeśliby Bóg Wszechmocny działał tutaj bezpośrednio, to nie moglibyśmy rozwinąć nauki, i nie bylibyśmy wolni od strachu i niepokoju. Dzięki działaniu Boga za naturalnymi przyczynami i prawami, możemy postrzegać i studiować wzory w zjawiskach. Inaczej, każde wydarzenie byłoby cudem. Regularny upływ i zmienność wydarzeń i zjawisk sprawia, że są dla nas zrozumiałe i budzą nasze pragnienie, aby zastanowić się nad nimi, co jest głównym motorem nauki. Z tego samego powodu, do pewnego stopnia możemy zaplanować i zarządzać naszymi sprawami. Jakie byłoby nasze życie, jeślibyśmy nie byli pewni, że słońce jutro wzejdzie?
• Ktokolwiek ma takie cechy jako piękno i doskonałość, pragnie je poznać i sprawić, aby inni je poznali. Bóg posiada absolutne piękno i doskonałość, a będąc niezależnym od wszystkich rzeczy, nie potrzebuje niczego. Posiada również świętą i transcendentną miłość i pragnie zamanifestować Swe Piękno i Doskonałość. Jeśliby ukazał w sposób bezpośredni Swe Imiona i Cechy, to by nas oślepiły Swym Majestatem i nie bylibyśmy w stanie tego wytrzymać. Dlatego manifestuje je zza przyczyn i praw stopniowo, w granicach czasu i przestrzeni, i dzięki temu możemy zbudować z nimi łączność, postrzegać je i zastanawiać się nad nimi. Stopniowa manifestacja Boskich Imion i Cech jest też powodem naszej ciekawości i podziwu dla nich.
Te cztery punkty to tylko niektóre powody, dla których Bóg działa poprzez naturalne prawa i przyczyny.
[*] Raport w Discover, 20 sierpnia 1993.
[**] Przypuśćmy, że bierzemy dziesięć pensów i oznaczamy je od 1 do 10. Włóżmy je do kieszeni i dobrze potrząśnijmy. Teraz spróbujmy wyciągnąć je w kolejności od 1 do 10, odkładając każdą monetę w swojej kieszeni po każdym wyjęciu. Twoja szansa na wyjęcie nr 1 jest jak 1 do 10. Twoja szansa wyciagnięcia 1 i 2 kolejno byłaby jak 1 do 100. Twoja szansa na wyciągnięcie 1, 2 i 3 kolejno byłaby jak 1 do tysiąca. Twoja szansa na wyciagnięcie 1, 2, 3 i 4 kolejno byłaby jak 1 do 10,000 i tak dalej, aż do szansy na wyciągnięcie od nr 1 do nr 10 kolejno, która stanowiłaby mniej więcej 1:10 miliardów.
- Utworzono .