Tureckie szkoły i filantropijny wyścig
Obecna władza podejmuje iście surrealistyczny wysiłek w celu likwidacji tureckich szkół za granicą. Całkiem niedawno popisała się też determinacją w blokowaniu przedsięwzięć związanych z Turecką Olimpiadą Językową.
Dlaczego komuś miałby przeszkadzać ten czarujący konkurs, którego gośćmi są uczniowie z całego świata, przybywający by podziwiać nasz kraj, śpiewać tureckie piosenki i recytować poezję?
Teraz próbują oni zniszczyć najwspanialsze „kulturowe lobby” w historii Turcji” – lobby, które unosząc flagę Turcji naucza języka tureckiego.
Próbują zamknąć tureckie szkoły – dorobek starań ostatniego ćwierćwiecza – dla tureckich biznesmenów pełniące rolę pomostów handlowych.
Prezydent Erdogan w trakcie swojej wizyty w Etiopii powiedział:
„Zarówno ja, jak i premier, a także pozostali ministrowie staramy się tłumaczyć sytuację związana z tymi szkołami w odwiedzanych przez nas krajach. Prosimy naszych zagranicznych partnerów, by je zamknęli zapewniając, iż możemy uruchomić podobne usługi z udziałem Tureckiego Ministerstwa Edukacji…”
Następnie premier Davotogulu ogłosił w Davos, ze Ministerstwo Edukacji prowadzi pewne prace.
„Podjęliśmy decyzje strategiczną, aby zjednoczyć działalność edukacyjną. Sądzę, że będziemy gotowi, aby przedstawić ją radzie ministrów w przyszłym tygodniu..”
Rzecznik rządu i wicepremier Bulent Arinc powiedział, iż wysiłki te były omawiane na ostatnim zebraniu rady ministrów, dodając, że przygotowana została również prezentacja. Arinc przypomniał o ograniczenia nakładanych przez przepisy prawne, a następnie dodał: „Nie mamy obowiązku zamykania tureckich szkół w tych krajach. Nie mamy również takiej władzy.”
„Skoro szkoły te działają na zasadzie firm komercyjnych, możemy zasugerować ich przejmowanie lub nawiązywanie partnerstw z innymi kontrahentami. Nie jesteśmy krajem, który rządzi całym światem. Nie możemy nakazać zamknięcia szkół w ponad 160 krajach.
Słowa Arinca pokazują nam, jak daremne byłyby próby zrównania metod edukacyjnych na całym świecie - tym bardziej, że nawet Turcja nie wprowadziła dotychczas takich regulacji.
Trudno jest zrozumieć urzędników, którzy utrzymując zagraniczne szkoły w Turcji w dobrej kondycji, a niekiedy samodzielnie prowadząc placówki edukacyjne mają zamiar instruować świat, aby czynił on w sposób przeciwny.
Oto więc mamy prawdziwe pytanie, na które należy się nam odpowiedź:
Dlaczego tureccy politycy mieliby się martwić tym, że dziesiątki tysięcy młodych ludzi w ponad 160 krajach – wliczając Kenię, Afganistan, Jemen, Turkmenistan, Rumunię, Birmę, Indonezję oraz Brazylię – uczy się języka tureckiego, albo faktem, iż młodzież ta czerpie naukę pod nadzorem tureckiego ministerstwa edukacji?
Owi studenci - różniący się kolorem skóry, językiem oraz religią – nie są tureckimi obywatelami, ani nie mają prawa głosu w tureckich wyborach.
Można się więc spodziewać, że skoro czynione są próby likwidacji prywatnych szkół przygotowawczych, to wkrótce pojawią się także próby likwidacji pozostałych szkół prywatnych na terenie całego kraju.
Trudno jest jednak uwierzyć, że wydają „instrukcje” w 160 krajach i przekonują do działań niezgodnych z prawem.
Władze Turcji także mają potencjał do rozprzestrzeniania podobnych działań edukacyjnych na cały świat.
Instytuty Yunusa Emre, Turecka Agencja Współpracy i Rozwoju oraz tureckie Ministerstwo Oświaty mogą zaangażować się w te działania, rozpoczynając swego rodzaju „filantropijny wyścig”.
Wolą oni jednak podcinać kwitnącą międzynarodową markę Turcji na rzecz zmian wewnętrznych, oraz aby wykorzystać te argumenty w roli narzędzia politycznego, a nie w interesie kraju.
Dlaczego mielibyśmy wywieszać nowe sztandary w każdym z tych krajów? Nie istnieje logiczne wytłumaczenie, dla którego mielibyśmy zastępować te wcześniejsze, które powiewały jeszcze zanim obecni politycy stanęli na swej scenie.
Poprzedni prezydent Ozal, minister Demirel, były premier Ecevit, a także setki innych tureckich polityków, wszyscy oni podpisują się pod tymi szkołami. Najwidoczniej pozostawali oni w ich cieniu – któż martwiłby się takimi osiągnieciami i dlaczego?
Dlaczego miałoby ich niepokoić rozprzestrzenianie się języka tureckiego, to, że Turcja staje się obiektem zainteresowań oraz to, że jej powiązania kulturowe i handlowe łączą się z ponad 160 krajami?
Dziesiątki tysięcy kandydatów próbuje dostać się do szkół, które słyną z swych osiągnięć, szkół które dla tych krajów są powodem do dumy. Więc zamiast poszukiwać sposobów ich likwidacji, Turcja powinna je stale nagradzać oraz zachęcać do działania.
Powinniśmy starać się ulepszyć to, co już dziś jest ogromnym sukcesem. To nie czas na podważanie cenionych i podziwianych na całym świecie osiągnięć, będących połączonym wynikiem anatolijskiej życzliwości, „wysiłków nauczycieli” oraz starań przedsiębiorców.
- Utworzono .